Nasze zaufanie do nauki słabnie. Większość z nas nie wierzy już w to, co mówią nam naukowcy.
Sondaże opublikowane w Huffington Post w grudniu 2013 roku wskazały, że tylko 36% opinii publicznej ma „dużo” zaufania co do rzetelności informacji naukowych. 78% uważa, że badania naukowe są często lub czasami „skażone” ideologią polityczną. 82% uważa, że na badania naukowe często lub czasami mają wpływ firmy, które sponsorują badania. To niepokojący trend.
Brak zaufania jest szczególnie silny w odniesieniu do obszarów związanych z żywieniem i z medycyną. Jednego dnia dowiadujemy się, że nie należny jeść jajek, drugiego że to bardzo zdrowy wybór. W badaniu przeprowadzonym niedawno przez Międzynarodową Radę Informacji o Żywności (IFIC) podkreślono, że konsumerzy są dziś bardzo zdezorientowani.
78% z 1002 respondentów wskazało, że spotkało się ze sprzecznymi informacjami na temat tego, co uważane jest za zdrową żywność. 16% stwierdziło, że wątpi w swoje wybory dotyczące jedzenia, w związku z natłokiem sprzecznych informacji. Liz Sanders, dyrektor ds. badań i współpracy w Radzie, a także współautorka badania, powiedziała w raporcie CNN:
Amerykanie polegają na wielu różnych źródłach informacji jeśli chodzi o to co jeść, a jakich produktów spożywczych unikać. Nie wszystkie z tych źródeł są godne zaufania i jest prawdopodobne że wiele z nich podaje niespójne informacje.
Jak często zdarzało nam się mówić (lub słyszeć jak robił to ktoś nam bliski) że należy zapomnieć o ostatnich doniesieniach żywieniowych? Jak często mówimy te raporty są zbyt mylące i ciągle się zmieniają, mam zamiar jeść i robić co lubię?
Dlaczego tracimy zaufanie do nauki?
Jest wiele powodów dla których nieufność wobec nauki rośnie. Jednym z nich są fundamentalne religijne przekonania, innym rosnąca zawodność wielu medycznych i żywnościowych praktyk. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat pojawiło się wiele idei dotyczących zdrowia czy żywienia, które ostatecznie okazały się błędne – a czasem nawet szkodliwe.
Poniżej lista zaledwie kilku pomysłów z dziedziny medycyny i dietetyki, które mogą mieć negatywny wpływ na zdrowie. Wszystkie zostały rozpowszechnione na przestrzeni ostatnich kilku dekad.
- Stenty – ponad 80% zabiegów angioplastyki wieńcowej w Polsce przebiega z implantacją stentu, sam zabieg kosztuje ok. 10 000 zł. Nie ma jednak wielu danych które potwierdzałyby to, że stenty zapobiegają udarom.
- Dieta wysokowęglowodanowa – reklamowana jako sposób na leczenie chorób serca od ponad 40 lat, prowadzi do otyłości i epidemii cukrzycy, bez wyraźnego poparcia jej skuteczności.
- Artroskopia stawu kolanowego – Systematyczne przeglądy na łamach British Medical Journal wykazały, że pacjentom z uszkodzoną łąkotką artroskopia nie przyniosła więcej korzyści, niż ćwiczenia fizyczne.
- Witamina E – długo przypisywano jej właściwości zapobiegające rozwojowi raka i chorób serca. Liczne badania przeprowadzone na całym świecie nie wykazały żadnych korzyści w ochronie przed chorobami serca, udarem czy rakiem.
- Inhibitory pompy protonowej – stosuje się je bardzo często w odpowiedzi na chorobę refleksową przełyku (refluks/GERD). Jednak długotrwałe ich stosowanie (powyżej 14 dni) może prowadzić do poważnych efektów ubocznych, jak: zakażenia bakteriami Clostridium difficile, zapalenie płuc, nieprawidłowe wchłanianie wapnia i magnezu prowadzące do złamań kości i nieprawidłowej pracy serca.
Jak widać miliony ludzi narażone jest z powodu trefnych badań i praktyk medycznych.
Dziennikarz medyczny Richard Harris dokonuje pewnych miażdżących ujawnień w swojej książce Rigor Mortis: How Sloppy Science Creates Worthless Cures, Crushes Hope and Wastes Billions:
- Stan badań biomedycznych
Badacze medyczni dokonali znacznie większego postępu w latach 1950-1980, niż w następnych trzech dekadach. Mowa tu m.in. o: lekach na nadciśnienie, chemioterapii, przeszczepach narządów itp. Wszystko to pojawiło się przed 1980 rokiem.
- Rozwój w obszarze farmaceutyki
Wskaźnik zatwierdzania leków spada od lat 50-tych. Gdyby śledzić ten trend – począwszy od 1950 r. – można dojść do wniosku, że rozwój w tym segmencie zatrzyma się w 2040 roku.
W 2005 roku, dr John P.A. Ioannidis, obecnie profesor ds. profilaktyki chorób na Stanford University, opublikował najczęściej czytany artykuł w historii Biblioteki Naukowej (PLoS), zatytułowany Dlaczego większość opublikowanych wyników badań jest fałszywa. Czytamy w nim że:
Rosną obawy, że większość obecnie publikowanych wyników badań jest fałszywa.
A także że we współczesnych badaniach fałszywe wnioski i odkrycia mogą stanowić ich większość, a nawet lwią część.
Model badawczy Ioannidisa wskazał, że 80% nie randomizowanych badań naukowych (najbardziej rozpowszechniony rodzaj badań) jest błędne, podobnie jak 25% badań randomizowanych (tak zwany „złoty standard badań”). Nieprawdopodobne jest to, że badania te są publikowane w najlepszych recenzowanych czasopismach medycznych.
Większość leków jakie przepisują nam lekarze, nie jest dla nas dobra. Nasi medycy wykorzystują dostępne badania by podjąć decyzje dotyczące tego jakie lekarstwa przepisywać, jaką wykonać operację czy jaką strategię poprawy zdrowia wybrać. Często kluczowe działania dotyczących leczenia depresji, choroby Alzheimera, cukrzycy typu II, raka czy otyłości, opierają się o niekompletne i nieprofesjonalne badania medyczne.
O problemach z rzetelnością w obszarze farmaceutyki pisaliśmy też tutaj i tutaj.
Rozwój nieuczciwej nauki medycznej
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tak wiele badań biomedycznych jest tak źle przeprowadzonych?
W chwili obecnej naukowcy są zwykle wynagradzani (poprzez kadencje, dotacje, lepsze miejsca pracy itd.) za publikowanie określonej liczby publikacji w prestiżowych pismach. Robią to poprzez:
- Prowadzenie małych i statystycznie słabych badań (te są łatwe do wykonania), które dają tylko pozytywne wyniki, ponieważ czasopisma zwykle nie publikują tych negatywnych.
- Ignorowanie negatywnych odkryć.
- Publikowanie tylko nowych, ekscytujących odkryć, które są smakowitym kąskiem dla czasopism.
- Nie kontrolowanie starych odkryć pod kątem dokładności i replikacji.
- Modyfikację metodologii w trakcie procedury, by uzyskać pozytywne wyniki.
Rezultatem jest namnażanie fałszywych i wprowadzających w błąd wyników. Powodują one zamieszanie wśród naukowców i wśród nas, marnują ogromne pieniądze i podważając rozwój nauki i jej przedsięwzięcia. Narażają też na szwank nasze zdrowie.
Aby rozwiązać ten problem, dwaj naukowcy – Smaldino i McElreath – stworzyli model obliczeniowy oparty na teorii ewolucyjnej (naturalnej selekcji), by wyjaśnić narastającą falę słabych badań biomedycznych. Przygotowali symulację konkurencji między wirtualnymi laboratoriami, zgodnie z obowiązującymi dziś warunkami i zasadami. Te laboratoria, które włożyły więcej wysiłku w swoje badania, otrzymywały mniej publikacji. Te zaś które więcej publikowały, otrzymały więcej dotacji, studentów i prestiżu.
Wyniki
Przez wiele symulacji i na przestrzeni pokoleń, te laboratoria które odniosły największe sukcesy (więcej publikacji, dotacji itd.) przekazywały sposób działania swoim sukcesorom. Laboratoria które nie publikowały dużej ilości badań o wątpliwej jakości, nie otrzymywały lukratywnych dotacji i nie osiągnęły prestiżu.
Podobnie jak w przypadku naturalnej selekcji, najskuteczniejsze laboratoria odtwarzały się z większą częstotliwością.
Ed Yong z Atlantic Monthly tak podsumował wyniki: Z czasem i po wielu symulacjach, wirtualne laboratoria nieuchronnie zmierzały w stronę schematów mniejszego wysiłku, marnych metod i niemal całkowicie niepewnych wyników.
Wnioski
Z powodu nacisku na ilość publikacji, mechanizm naturalnej selekcji będzie działać na korzyść kiepskich badań, fałszywych wyników, niejasnej metodologii i rosnącego zamieszania w świecie badań prozdrowotnych i biomedycyny. Powtarzalność odkryć będzie nadal słabnąć, ponieważ coraz więcej jest marnych badań.
Niestety najwięcej tracą na tym ci, którzy próbują zrozumieć to, co mówi nam nauka, być żyć lepiej i zdrowiej.
Źródło:
Opracowała Ewa Wysocka