Zamienniki mięsa znane są nie tylko osobom rezygnującym z jedzenia zwierząt, ze względów etycznych. Przypominające smakiem i strukturą mięso, produkty na bazie białka roślinnego zdobywają coraz szersze grono zwolenników. Kolejnym krokiem w kierunku diety bez udziału zwierząt, może być mięso powstające w laboratorium.
Póki co, nie jest ono uznawane jednak za produkt wegański, posiada bowiem składniki pochodzenia odzwierzęcego.
Technologia żywienia
Do wyhodowania mięsa w laboratorium, wykorzystuje się włókna komórkowe pobrane z tkanki mięśniowej zwierzęcia. Karmione odpowiednią pożywką (na przykład cukrem i solą), zachowują się, jakby były wciąż częścią żywego organizmu i namnażają się. Po zakończonym procesie wzrostu i przekształcenia we włókna mięśniowe, otrzymujemy produkt końcowy – mięso, które nie pochodzi z rzeźni. Obecnie, do produktu tego dodaje się również tkankę tłuszczową, by nadać mu smak zbieżny z mięsem konwencjonalnym.
Plusy i minusy
Produkcja mięsa w laboratorium to wciąż innowacyjna technologia. Konieczne jest jej udoskonalenie i określenie korzyści, jakie może przynieść na większą skalę.
Sztuczne mięso mogłoby oznaczać przede wszystkim mniej cierpienia zwierząt. To jeden z najważniejszych aspektów tej zmiany.
Brak hodowli przemysłowych, to również ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Zmniejszeniu uległoby też zużycie wody.
Taka produkcja może być odpowiedzią na problem dostępu do żywności, w związku z przeludnieniem planety. To potencjalne korzyści, jakie może przynieść laboratoryjna hodowla mięsa na szeroką skalę.
Póki co jednak, produkcja laboratoryjna mięsa jest bardzo droga. Obecnie sprzedaż takiego mięsa odbywa się jedynie w Singapurze. Produkcja pierwszego burgera z laboratorium, w 2013 roku, kosztowała niemal 400 000 dolarów. Zużycie energii koniecznej do produkcji mogłoby również być bardzo duże, jako że wymagałaby zasilania przez całą dobę. Trwają próby stworzenia zakładów, w których produkcja mięsa wiązałaby się z niższym zużyciem energii, jednak pilotażowe badania mają zostać ukończone nie wcześniej, niż w 2022 roku.
Produkcję laboratoryjną mięsa nie omijają kwestie etyczne. W dalszym ciągu również konieczne jest korzystanie z dawcy, którym nierzadko jest martwe zwierzę. Naukowcy pracują nad innymi metodami, jednak póki co i ten aspekt nie daje zadowalających efektów, w kwestii praw zwierząt.
Ponadto nie jest jasne, jak należałoby nazywać te produkty, wziąwszy pod uwagę problemy związane z nazewnictwem choćby mleka roślinnego czy masła orzechowego. Potencjalny problem dotyczy możliwości wprowadzania konsumentów w błąd. Osoby sięgające po produkty zawierające z nazwie „mleko” lub „mięso”, mogłyby spodziewać się konwencjonalnych produktów. Do tego dochodzi również fakt, że spora część konsumentów deklaruje potrzebę uzyskania informacji, czy mięso jakie mają zamiar włożyć do koszyka pochodzi z laboratorium, z czy rzeźni. Oba warianty budzą aprobatę lub sprzeciw, u różnych grup społecznych.
Kwestia smaku oraz wartości odżywczych wydaje się być najmniejszym problemem, ponieważ fortyfikowanie żywności oraz poprawa walorów smakowych – bez faszerowania ich chemią – są już powszechnie stosowanymi praktykami.
Przyszłość puka do drzwi – czy przywitamy ją z otwartymi ramionami?
Źródło:
https://draxe.com/health/lab-grown-meat-food-technology/
Opracowała Ewa Wysocka