16 września, 2017

W jaki sposób mózg reaguje na akupunkturę?

Chińscy lekarze nakłuwają swoich pacjentów od ponad 4000 lat, by przywrócić prawidłowy przepływ energii Qi. Można odnieść czasami wrażenie, że debata na temat akupunktury trwa niemal tak samo długo. Poświęcono temu już ponad 3000 badań klinicznych. Mimo tego, że akupunktura przynosi wiele korzyści prozdrowotnych, naukowcy wciąż uważają że cała sprawa to tylko wysoce przekonujący efekt placebo.

Ale czy tym, którzy nastawieni są sceptycznie nie umyka coś ważnego? Badania neurobiologiczne – w oparciu o wskaźniki bólu pacjentów – mogą wskazywać na ważne zmiany dokonujące się w mózgu.

Podobnie jak w przypadku leków, naukowcy testują działanie akupunktury w opozycji do działania placebo. Metody się zmieniają, jednak zazwyczaj polega to na umieszczaniu igieł w punktach nieakupunkturowych, a także stosowaniu igieł chowanych (nie wbijających się w skórę). Celem tego działania, jest kontrolowanie wpływu pozytywnego nastawienia pacjenta do terapii.  Przekonanie o tym, że ból ustąpi w wyniku podjętych działań, może sprowokować mózg do działania. Na jego mocy wydzielane zaczynają być naturalne substancje przeciwbólowe, zwane endorfinami. Są to przypominające opioidy, chemicznie podobne np. do morfiny hormony. Główne założenie opiera się na przekonaniu, że efekty takie zachodzą jednakowo u wszystkich pacjentów, bez względu na to czy są faktycznie leczeni, czy przyjmują placebo.

Kluczowym testem będzie zatem zbadanie różnicy pomiędzy obiema grupami. Jeżeli w obu zgłaszany jest taki sam poziom złagodzenia bólu, według naukowców badane metoda leczenia nie działa. Kiedy testom tym poddawana była akupunktura, osiągała tylko nieco lepszy efekt niż placebo. Czasami jednak różnicy nie było wcale.

Neuronauka postanowiła przyjrzeć się temu, jak akupunktura wpływa na mózg. Dzięki wielu badaniom obrazowym jasnym stało się, że ból powodowany wkłuwaniem igły wpływa na aktywność mózgu. Przypuszczalnie dzieje się to za sprawą aktywacji nerwów, które znajdują się w pobliżu punktów akupunkturowych. Intrygujące jest to, że nakłuwanie wydaje się zmniejszać aktywność mózgu w tych jego częściach, które zwykle związane są z bólem. Hugh MacPherson, badacz tematu akupunktury z University of York, mówi o nich „macierz bólu”. Zamiast aktywować macierz bólu, dezaktywuje ją – dodaje.

Sceptycy twierdzą, że ze względu na brak efektu w badaniach klinicznych, wnioski te są nieistotne. Nie jest zaskakujące to, że bycie przekłuwanym igłami wytworzyło sygnał w mózgu – mówi David Colquhoun, farmakolog z University Collage London, czołowy sceptyk medycyny alternatywnej. To nie mówi nic o tym, czy igły są użyteczne dla pacjentów.

Jednak nowe badania za pomocą obrazowania mózgu sugerują, że być może metody testowania powinny zostać przez naukowców dopracowane. Miało miejsce kilka prób ukazujących, że nawet jeśli pacjenci po akupunkturze i ci po placebo zgłaszali podobną ulgę, fizyczne efekty terapii mogły się znacznie różnić.

Na przykład Richard Harris, neuronaukowiec z University od Michigan, Ann Arbor oraz współpracownicy, wykorzystali skanowanie mózgu by zbadać wpływ akupunktury na endorfinę, w porównaniu do działania na nią placebo. Pacjenci cierpiący na fibromialgię – charakteryzującą się przewlekłym i rozległym bólem – poddawani byli albo zabiegom akupunktury, albo zabiegom placebo (wsuwane igły, nieakupunkturowe miejsca). Następnie skanowano ich mózgi za pomocą pozytonowej tomografii emisyjnej (PET). Metoda ta nie może „zobaczyć” endorfin bezpośrednio, może jednak wykryć receptory opioidów do których one zmierzają. Receptory te znajdują się na powierzchni komórek nerwowych w mózgu. Kiedy zostają „zablokowane” przez endorfiny – lub inne cząsteczki opioidopodobne, jak morfina – niemożliwe staje się wysłanie sygnałów bólowych. W eksperymencie Harrisa, spadek liczby wolnych – lub odblokowanych – receptorów w mózgach pacjentów wskazywałby na to, że endorfiny zostały uwolnione.

Po pojedynczej sesji akupunktury, podobnie jak po miesiącu terapii, obie grupy zgłaszały podobną odczuwalną ulgę w bólu. W grupie placebo skanowanie PET wykazało istnienie mniejszej liczby wolnych receptorów opioidowych, w okolicach mózgu związanych z regulacją bólu. Sugeruje to, że złagodzenie ich bólu związane było z endorfinami. Harris założył, że w grupie poddanej prawdziwej terapii akupunkturowej zobaczy podobne efekty.

Spodziewałem się, że zobaczymy prawdopodobnie to samo w wypadku prawdziwej, jak i udawanej akupunktury lub sprawdzimy czy ta prawdziwa może zrobić to lepiej.

Zobaczył jednak coś innego. W ciągu 45-minutowej sesji, liczba wolnych receptorów opioidowych w mózgach pacjentów nie spadła. Wzrosła.

Byłem kompletnie zaskoczony. Cokolwiek robiła akupunktura, nie zachodziło to dzięki placebo.

Dla Harrisa była to wskazówka. Uznał, że główna doktryna powstała w oparciu o badania kontrolowane z udziałem placebo, może być błędna. Zakłada ona, że efekty działań są zawsze takie same. Bez względu na to czy pacjenci otrzymują prawdziwą terapię, czy też nie.

Przyjmuje się, że efekt placebo powinien zostać przypisany grupie, która została poddana terapii aktywnej – mówi Harris. Wygląda jednak na to, że placebo wykonało zupełnie inną pracę, niż prawdziwa akupunktura… Obie rzeczy niekoniecznie działają razem.

Harris uważa, że zamiast przedstawiać spadek poziomu endorfin, uzyskane przez niego wyniki ujawniają wzrost ogólnej liczby receptorów. Inni badacze odkryli, że bezpośrednie stymulowanie komórek nerwowych powoduje pojawianie się dodatkowych receptorów opioidowych, na powierzchni tych komórek. Harris spekuluje, że stymulowanie nerwów pacjentów za pomocą igieł, może dawać podobne efekty.

Jeśli ma rację, może być to dowodem na ważną zależność. O ile akupunktura-placebo może złagodzić ból z powodu uwolnienia endorfin, o tyle prawdziwa terapia może faktycznie pomóc w usunięciu prawdziwego podłoża bólu czy choroby. Na przykład pacjenci z fibromialgią mają mniej receptorów opioidowych niż zdrowi ochotnicy. Z tego powodu są mniej responsywni na działanie endorfin i nadmiernie wrażliwi na ból. Jednak w badaniu Harrisa, akupunktura zdawała się normalizować wartości z powrotem do zdrowych poziomów kontroli – jak mówi. Im większa zmiana, tym wyraźniej spadał ból pacjenta.

Naukowiec szuka funduszy, by kontynuować swoje badania. Zamierza m.in. zbadać czy pacjenci z fibromialgią, poddawani prawdziwej terapii akupunkturowej, odczują korzyści w dłużej perspektywie.

Przeprowadzone niedawno przez Harvard Medical School badania podniosły podobne pytania. Szereg badań prowadził też Vitaly Napadow, neuronaukowiec z Martinos Center for Biomedical Imaging w Massachusetts Hospitality Hospital i Harvard Medical School. On również stwierdził, że początkowe wskaźniki bólu pacjentów mogą ukrywać istotne różnice. Przedmiotem jego badania była elektroakupunktura, w której przez igły przechodzi delikatny prąd.

Napadow koncentrował się na zespole cieśni nadgarstka, w którym uciskanie nerwu znajdującego się w nadgarstku wywołuje ból i drętwienie. W przeciwieństwie do wielu przewlekłych zaburzeń bólowych, stan ten związany jest ze zmianami fizjologicznymi które mogą być mierzone obiektywnie – na przykład impulsy nerwowe w nadgarstku przepływają wolniej.

W randomizowanej, kontrolnej próbie opublikowanej w marcu 2017, 80 osób poddano zabiegowi prawdziwej lub udawanej elektorakupunktury. W wersji fałszywej igły były chowane, dotykały miejsc nieakupunkturowych i nie przebiegał przez nie prąd. Próba trwała 8 tygodni i składała się z 16 sesji. Zaraz po terapii pacjenci zgłaszali podobny stopień redukcji objawów. Wniosek jaki normalnie wyciągnęliby z tego naukowcy byłby taki, że akupunktura nie działa. Jednak w próbach Harrisa fizjologiczne efekty były bardzo różne. U pacjentów poddanych prawdziwej akupunkturze odnotowano mierzalną poprawę szybkości transmisji nerwów, a także w korze czuciowej. Zmiany te nie były widoczne w grupie placebo. Po trzech miesiącach terapii zaś, tylko w grupie poddanej prawdziwej terapii pacjenci wciąż odczuwali ulgę w bólu. Im większe zmiany fizjologiczne odnotowane zostały przez zespół zaraz po terapii, tym lepiej pacjenci czuli się 3 miesiące później.

Dla MacPhersona, mecenasa akupunktury z University of York, to przekonujący wynik. Pokazuje on [Harris] zmiany w mózgu powstające w odpowiedzi na akupunkturę, które są wyraźnie powiązane z poprawą objawów klinicznych u danej osoby – mówi. MacPherson ostrzega, że decyzja o tym czy zalecać pacjentom akupunkturę, powinna zawsze opierać się na klinicznej poprawie w przeprowadzanych badaniach, a nie na testach mechanistycznych. Opisuje jednak Harrisa i Napadowa jako „pionierów”, twierdząc że badania takie potrzebne są dla zrozumienia mechanizmu działania akupunktury. Sugeruje też, jak można zaplanować je korzystniej, by dawały lepsze efekty.

To jednak tylko pojedyncze badania i nie każdy jest przekonany. Myślę, że niczego nie da się wytłumaczyć za pomocą złych statystyk i wybiórczego podejścia do dowodów – mówi Colquhoun. Uznaje on badania Harrisa i Napadowa za zasługujące na miano „neurobełkotu” (a nawet „neurobzdury”). Poszukiwanie wyjaśnienia dla  fenomenu który nie został nawet udowodniony, to strata czasu – dodaje.

Jednak Harris pozostaje niewzruszony. Twierdzi że niezależnie od sceptyków, szersza opinia zmierza ku przyjęciu akupunktury. Niektórzy ludzie nie są skorzy do zmian, nawet w obliczu dowodów – mówi. Jednak widzimy stopniowo postępującą zmianę.  

Źródło:

https://www.theguardian.com/global-development-professionals-network/2017/sep/07/pains-and-needles-brain-scans-point-to-hidden-effects-of-acupuncture

Opracowała Ewa Wysocka

Zapisz się do newslettera

    Zapisz się do newslettera

      Wyślij komentarz

      This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

      The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.